Z notatek asystenta kynologicznego część 1
Od niedawna mam przyjemność pracować w ringu jako asystent kynologiczny.
Jako, że są to absolutne początki i mam
niewielkie doświadczenie w tej kwestii, paradoksalnie mam świeże spojrzenie i chciałabym podzielić się kilkoma refleksjami. Każdy wystawca powinien choć raz popracować w ringu choćby
jako gospodarz lub sekretarz ringu. Zupełnie zmienia się perspektywa. Polecam wszystkim to doświadczenie! Parę wyjaśnień na
początek. Sędzia Kynologiczny oraz asystent nie mają wglądu do katalogu, nie
znają psów ani właścicieli zgłoszonych na wystawę w danym dniu. Choć – nie oszukujmy się – wiedza ta jest
powszechnie dostępna, wystarczy pożyczyć od kogoś katalog. Tylko, że komu chciałoby się wkuwać na
pamięć listę psów: Na stoliku w ringu
katalogu nie ma i nie może być. Z drugiej zaś strony na wystawach powtarzają się wciąż te
same osoby i te same psy. Trudno ich nie rozpoznawać. Znajomi i przyjaciele zaś nie powinni się obrażać, że oto
teraz z racji ważności pełnionej funkcji nie mam czasu pogadać … Naprawdę nie
ma czasu … nawet na czynności fizjologiczne, chyba że sędzia zarządzi
przerwę. Choć pamiętam swoje zaskoczenie
lat temu kilka, gdy dobrze mi znana hodowczyni i asystent Kynologiczny w tamtym
dniu zaczęła mi mówić per pani w ringu.
Pełen profesjonalizm! Asystent Kynologiczny, a już tym bardziej gospodarz lub
sekretarz nigdy nie mają wpływu na ocenę
sędziego, owszem w ramach szkolenia
sędzia może polecić asystentowi
samodzielna ocenę ale ostatnie zdanie
zawsze należy do sędziego. I choćby asystent nie zgadzał się z opinią sędziego musi ją
zaakceptować i nie komentować. Pojawiają się opinie, że dobry sędzia powinien być hodowcą i
wystawcą, wtedy będzie dobrze znał problemy hodowlane i te związane z wystawianiem...
Nie sądzę aby miało to większe znaczenie... tak jak do tego aby być świetnym
trenerem piłki nożnej nie trzeba być świetnym zawodnikiem. Z drugiej zaś strony sędzia hodowca jest narażony na opinie
że promuje psy z własnej hodowli. I gdzie tu znaleźć złoty środek..? Jeśli znajduję się w ringu jako wystawca zwracam uwagę wy
łącznie na swojego psa, jeśli jestem w ringu jako asystent wyłączam myślenie w
kategorii –„podoba się to co znam najlepiej „. Dopiero z tej perspektywy nabieram dystansu do psów. Polecam każdemu to ważne doświadczenie. Nie
oszukujmy się – zawsze nasz własny pies będzie dla nas najpiękniejszy i świata
za nim nie widzimy. Stając po drugiej stronie, patrząc obiektywnie, patrząc na
psa poprzez porównanie z innymi psami – zaczynamy widzieć i rozumieć więcej. I jeszcze jedna ważna
sprawa -sędzia dokonuje wyboru najlepszego psa już w pierwszych sekundach po
wejściu na ring. Pierwsze wrażenie liczy się najbardziej, potem pozostaje
kombinowanie. Ruch jest tutaj najbardziej decydującym czynnikiem. Jeśli mamy
już najlepsze wyselekcjonowane zwierzęta wygra ten, który rusza się najlepiej. Może to niektórych zdziwić, ale jest to zasada nadrzędna dla wszystkich ras. Zarówno dla tych
których jedynym zadaniem w życiu jest wyglądać pięknie i nie schodzić z kolan
właściciela lub kanapy jak i te a przede wszystkim te, których zadaniem jest
pościg zwierzyny. Każdy pies musi umieć się poruszać – z mniejszą lub większą
gracją, ale zdecydowanie bez większego trudu. I jest to ważne przy ocenie
mastifa, yorka, pointera, buldoga angielskiego i rodezjana. Poruszyłam kilka ważnych tematów w dużym skrócie i myślę, że nadszedł czas aby w kolejnych
postach zająć się trochę szczegółowo … Cykl będzie się nazywał: ”Z notatek asystenta
kynologicznego”