Opowiadanie o Sambrze- dygresja na temat zachowań niepożądanych
Dygresja na temat zachowań niepożądanych W tym miejscu
chciałabym opowiedzieć Wam jak młoda Sambra z pewnego przypadkowego zdarzenia uczyniła sobie rozrywkę, która
przyprawiała mnie o zawał serca. Sambra miała wtedy około 14 miesięcy, więc już nie
była szczeniakiem. Ukończyła kurs
podstawowego posłuszeństwa, doskonale wykonywała wszystkie komendy. Zabierałam
ją często na spacer z koniem w parze ze
starszą suką Dumą. Traf chciał, że pojechałam w teren tylko z młodziutką
Sambrą, Duma została w domu z powodu cieczki. Spacer zapowiadał się
rewelacyjnie, była piękna, jesienna pogoda. Sambra zawsze grzecznie biegła przy koniu, czasem za koniem,
rzadko wyprzedzała. Kłusowałam szerokim duktem leśnym, gdy usłyszałam nagle
trzask gałązek, koń uskoczył, ja z trudem utrzymałam się siodle, usłyszałam
histeryczne ujadanie Sambry … Gdy już opanowałam konia moim oczom ukazała się
następujący obrazek – Sambra zjeżona ujadając „osaczyła” nieszczęsnego grzybiarza, który z rękoma
uniesionymi w górze stał jak wryty bojąc się ruszyć. Najprawdopodobniej pan
schylony i ukryty w krzakach przestraszył się konia, poniósł się gwałtownie
czym z kolei przestraszył i konia i Sambrę. Ona zareagowała odruchowo w sposób
jaki podpowiedział jej instynkt młodej i niedoświadczonej suki. Zeszłam z konia i odciągnęłam Sambrę, która
wciąż powarkiwała, przeprosiłam pana, który wciąż nie mógł dobyć głosu i czym
prędzej umknęłam …. Choć byłam zdenerwowana całym zdarzeniem, szybko o nim
zapomniałam. Nie przypuszczałam, że oto zaczął się nowy rozdział w życiu
młodej Sambry – polowanie na grzybiarzy. Odtąd Sambra wypatrywała samotnych osób przechadzających się
w lesie, nieważne czy grzybiarz czy przypadkowy spacerowicz – dopadała z
ujadaniem i zadowolona z wywołanego efektu ( okrzyk strachu, upuszczony koszyk,
przekleństwa ) wracała do mnie. Mina Sambry mówiła, że właśnie spełniła swój obowiązek i nie bardzo rozumie
dlaczego ja się złoszczę. Odtąd moje
spacery zamieniły się w „zabawę” kto szybciej wypatrzy samotna ofiarę w lesie …
Najczęściej pomagało to, że już stałam na własnych nogach obok konia – a, to już
samotny grzybiarz nie był interesującym obiektem dla Sambry. Mało tego – już
dwie osoby napotkane w lesie były zupełnie nieinteresujące, Sambra mijała je
obojetnie. Dla pełnej” zabawy” Sambra potrzebowała spełnienia dwóch warunków
– ja w siodle, człowiek bez towarzystwa w lesie. Ta nieprzyjemna sytuacja trwała wiele
miesięcy – ja spięta na koniu wypatrująca ludzi zaczęłam się bać wyjazdów w teren, tym bardziej, że dołączyła już
Duma i choć starsza z radością dołączyła do Sambry w tej wątpliwej jakości rozrywce. O ile w porę ewakuowałam się z siodła, Sambra
biegała jakby nic, jeśli nie zauważyłam potencjalnej ofiary – awantura była gotowa… To minęło, po wielu miesiącach, po niezliczonych męczących i pełnych napięcia
spacerach Sambra przestała pozorować ataki na Bogu ducha winnych ludzi. Opowiedziałam Wam o tym aby zilustrować w jaki sposób
incydent przerodził się w trudny do wykorzenienia nawyk. Dalej postaram się wam opowiedzieć czym
różnią się strachy i lęki okresu szczenięcego i młodzieńczego od nawyków i jak
rodezjany potrafią „wkręcać „ swoich właścicieli w fobie.