O koniach i o dominacji ... część 1

O dominacji słów kilka.... Jeśli miałabym wybór między podporządkowanym koniem a koniem
dominującym wybrałbym dominanta...Dziwne? Tylko na pozór... koń dominujący jest
pewny siebie i jeśli zaakceptuje nasza rolę przewodnika będzie idealnym
towarzyszem długich wędrówek. Kon wycofany i podporządkowany będzie niestety
koniem nieprzewidywalnym w ekstremalnych sytuacjach. Jeśli nie opanujemy jego
strachu to możemy być w poważnych tarapatach... innymi słowy koń pewny siebie jest
dla mnie bardziej przewidywalny niż koń podporządkowany ale płochliwy.
Wytłumaczę na przykładzie moich dwóch koni – Bafla i Edena. Baflo to koń po przejściach – najpierw poddany morderczym
treningom, którym fizycznie nie sprostał, został więc odsprzedany do szkółki, gdzie przez
kilka lat cierpliwie znosił nieumiejętną
jazdę dzieci i dorosłych. Potrafił pokazać swoją niezależność i wtedy
delikwent lądował na ziemi, a na Bafla wsiadał instruktor.. nagle okazywało się, że nie ma żadnego
problemu – z ruszeniem z miejsca, z zagalopowaniem. Baflo protestował
przeciwko obijaniu grzbietu,
szarpaniu pyska, a już najbardziej
protestował przeciwko palcatowi.. Nie daj Boże, gdy adept jeździectwa chciał zagalopować i nie wiedząc jak konia do
tego zmusić, trącał go bacikiem… O biada mu, biada … Zręcznym ruchem zadu Baflo umieszczał nieszczęśnika na
ziemi … Baflo prezentował się bardzo godnie i dostojnie, więc nie miałam
wątpliwości, że to wymarzony koń dla mnie – myślałam - poduczę się na nim jeździć, bo to taki profesorski koń – cierpliwy i ułożony. Jakie było moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy mnie wysadził z siodła przy próbie galopu. Jego poprzednia właścicielka również była bardzo zdziwiona, po czym udzieliła mi rady – Musi pani konia wybatożyć, aby panią
słuchał, inaczej będzie robił z panią co będzie chciał! Po takiej radzie stwierdziłam, że trudno nie będę galopować i już. Wystarczą mi spacery po lesie w
stępo-kłusie. Baflo rzadko wypłaszał się, owszem czasem odskoczył, ale był przyjemnym, stabilnym koniem do długich wędrówek po lesie. Nigdy nie bałam się, że gdzieś
zabłądzimy, miał wbudowany bezbłędny GPS! Pamiętam, że kiedyś kłusowaliśmy
szeroką drogą w lesie i poczułam, tak poczułam, że Baflo chce zagalopować …
Wystarczyło delikatne muśnięcie łydek i
pofrunęliśmy przed siebie. To on dał sygnał, że furtka do porozumienia została
otwarta. Odtąd nie było żadnego problemu
z zagalopowaniem, właściwie z niczym
oprocz… wizyt weterynarza i wejścia do przyczepy. Oba te zdarzenia wyzwalały w
Baflu chęć walki na śmierć i życie. Do dnia dzisiejszego mój weterynarz
wspomina probę podania zastrzyku przeciwbólowego
Baflowi, a miało to miejsce 10 lat temu! Zerwany uwiąz, zerwany kantar, podeptany i przerażony weterynarz i wspinający
się Baflo aby przednimi kopytami w niego uderzyć. Ja również tego nie zapomnę, nie miałam zupełnie pojęcia, że mój przemiły koń może się tak
zachować. Poprzedni właściciele twierdzili, że to taki koń bezproblemowy w
obsłudze! Od tamtej pory
wszelkie zastrzyki podawałam sama, trochę się kłóciliśmy przy tym, ale
nie próbowałam nawet zakładać żadnego poskromu, bo wiedziałam, że godność
Bafla nie zniosłaby takiego poniżenia. Jeśli chodzi o wejście do przyczepy to
sprawa przedstawiała się beznadziejnie. Znow pozrywane kantary, dziura w przyczepie,
przyczepa przewrócona … to wszystko w tym temacie pokazał mi Baflo. Dopiero gdy
nastał Eden – drugi koń, który nie widział żadnego problemu z wejściem do
przyczepy, Baflo jakoś z trudem dał się
przekonać … dla towarzystwa. Baflo był i jest naturalnym liderem. Do któregokolwiek stada
nie został dołączony przejmował przywództwo, oczywiście czasem ślady zębow lub kopyt na grzbiecie świadczyły o odbytej walce, ale
generalnie konie natychmiast go słuchały. Co z tego wynikało ? Otóż Baflo był mistrzem ucieczki,
znajdował obejścia i wyjścia z rożnych
pastwisk i wyprowadzał całe stado. Nigdy nie zapomnę jego zadowolonej miny, gdy
z rozwianą grzywą galopował przez mokradła a za nim kilkanaście koni, czuł się
chyba jak bohater filmu o dzikich mustangach… W
stajniach też nie dość, że sam otwierał rozmaite patenty, to również uwalniał
inne konie. Dziś ma już 25 lat co dla konia jest wiekiem poważnym i takim Baflo
się stał ale jego poczucie humoru wciąż mnie ujmuje. Wciąż
potrafi wystawić koniuszek języka i domagać się masowania nozdrzy i języka…
Robi wtedy taką maślaną minę …