O dominacji troche inaczej - część 2
Eden zwany Edkiem. Dołączył
do naszej rodziny w wieku 7 lat. Był bardzo spokojnym i ułożonym koniem, aż za
spokojnym… Wykonywał wszystkie polecenia, skakał jak z nut, jak nakręcona
zabaweczka… Tylko, że nie było w nim konia właściwego… Gdy wchodziłam do jego boksu
nie zwracał na mnie uwagi – stal z opuszczoną głową odwrócony do ściany. Byłam
przyzwyczajona do radosnych powitań Bafla, do jego niecierpliwego poszukiwania
przysmaków, do trochę brutalnego domagania się więcej i więcej … a tu konia nie ma. Miałam wrażenie, że
wszystko mu jedno – czy jestem czy nie. Po kilku miesiącach pracy – z ziemi przede wszystkim - Eden zaczął się otwierać … No i wyszły na
światło dzienne wszystkie jego lęki – rzeczywiste i wyimaginowane, z przewagą
tych drugich. Eden w istocie okazał się koniem „złamanym”,
poprzedni właściciele w dość brutalny sposób zmusili go do posłuszeństwa i koń
zamknął się na amen. Na pozór był bardzo
spokojny i grzeczny, czasem tylko jego reakcje szokowały mnie – na przykład jak wtedy gdy rzucił się na klacz w stadzie i
zaczął ją gryźć w szyje. Poranił ją, a ja zupełnie nie wiedziałam dlaczego
tak zareagował… I to wałach! Krok po kroku otwierałam konia i niestety dla
siebie wypuszczałam kolejne demony. Eden nie umiał kompletnie zachować się w
stadzie koni więc reagował agresja, bez przerwy leczyłam ugryzienia, opuchlizny po skopaniu … Eden rósł przez pierwsze 7
lat swojego życia w izolacji od stada –
jedna pseudo teorii dotyczących wychowu koni sportowych mówi właśnie o konieczności
izolowania koni od siebie aby nie uległy urazom. Eden wiódł smutny żywot konia sportowego sporadycznie
wyprowadzanego na skrawek ziemi o wymiarze mojej sypialni. Wychodził wyłącznie
na treningi i na zawody. Gdy odkrył przestrzeń i inne konie zupełnie nie wiedział co
ma z tym wszystkim zrobić, jak się zachować … Właściwie pierwsze nasze wspólne
lata to były nieustające kontuzje, ponieważ Eden szalał jak młody źrebak. Oprócz tego ulegał panicznym napadom lęku, do tej pory
świat był ograniczony stajnią, przyczepą … oraz szklaną szybą, która sam
postawił miedzy światem a sobą … z lęku. Wydobywałam konia, ale w zamian
fundował mi niespodzianki w postaci zrzutek przy każdej nadarzającej się okazji. Dla niego świat był najstraszniejszym miejscem, gdzie każdy listek, pyłek, ptaszek, trzask złamanej gałązki był zwiastunem
nadchodzącego niebezpieczeństwa. Po
latach dopracowaliśmy się fajnego kompromisu, ale wciąż Eden nie jest koniem, który odważnie spojrzy
niebezpieczeństwu w pysk… Za to wita
mnie już zawsze rżeniem, gdy wchodzę do
stajni … potrafi się wtulić w ramię i
tak stać przez chwilę… Baflo z Edenem stanowią dziś cudowną parę – Baflo realizuje się przy Edenie
jako przywódca, Eden ma swojego
prywatnego body guarda. Czasem mam wrażenie, że Baflo bardziej potrzebuje
Edena niż na odwrót … uczuciowy Baflo nawołuje Edena, gdy jeździmy na placu,
wita go serdecznie gdy wyprowadzam go na pastwisko … A Eden … a Eden po prostu
pozwala się kochać … Jak ta historia ma się do dominacji: Otóż często ludzie
mylą dominacje z agresją, stawiają znak równości pomiędzy jednym i drugim. Nic
bardziej mylnego – zrównoważony dominant, który uzna przywództwo w stadzie
jest najbardziej przewidywalnym i stabilnym zwierzęciem. Można na nim polegać,
nigdy nas nie zaskoczy niezrozumiałym i agresywnym zachowaniem. Za to podporządkowany osobnik, któremu
oddamy niechcący przywództwo lub który musi skonfrontować się ze światem może zachować się w sposób zupełnie
niespodziewany i agresywny z powodu absolutnego braku gotowości . Słaby psychicznie osobnik ulega ciągłym frustracjom konfrontując swoje możliwości z światem
zewnętrznym. A frustracja leży u podstaw agresji … Ale to temat na inny tekst … i chyba nie tylko o zwierzętach
….