Nie kupuj, adoptuj!” część druga
„Po raz pierwszy płacę za psa, do tej pory dostawałam za darmo!” – zdanie to padło z ust mojej znajomej, gdy zachwycona rodezjanami zdecydowała się na szczenię od nas. Po chwili konsternacji, gdy zdążyłam poczuć się jak człowiek bardzo wątpliwy moralnie, który sprzedaje „najlepszego przyjaciela człowieka”, znajoma wyjaśniła – do tej pory psy w jej domu pojawiały się za sprawą tzw. leczniczych miotów. Czyli gdy właściciele uznali, że suczka musi mieć miot dla zdrowia. Gdy już otrząsnęłam się z odium Judaszowego, zaczęłam kombinować – co jest złego w otrzymaniu zapłaty za wyhodowanie szczenięcia i to najczęściej zapłaty, która ledwo wystarcza na pokrycie kosztów odchowu. Zawsze prowadzę notatki dokumentujące wydatki przeznaczone na odchowanie miotu i szczerze powiem, że liczby te z miotu na miot wywołują zgrozę ( dla zainteresowanych do wglądu!).
Gdyby nie przyświecał mi cel hodowlany, czyli kontynuacja linii hodowlanych i pozostawienie suczek do ewentualnego rozrodu, to decyzja o rozmnażaniu byłaby decyzją z ekonomicznego punktu widzenia całkowicie nietrafioną.
Jak to widzi lud? Mój przyjaciel udostępnił moje ogłoszenie o nowym miocie i zachęcił do kontaktu ze mną. Jedynym widomym efektem była gorąca dyskusja na profilu mojego znakomitego kolegi, dostał – o niewinny – cięgi od przeróżnej maści eko-wojowniczek. Poddawana była pod wątpliwość moralność mojego kolegi oraz moja, byliśmy ciemiężycielami niewinnych zwierzątek i wreszcie – osobami, które dla osiągnięcia korzyści materialnych wykorzystują macice samic innych gatunków. Serio!!! Nie wymyśliłabym tego sama! Eko-dziewczę zapewne nie wykorzysta własnej macicy, aby nie powiększać śladu węglowego na naszej nieszczęsnej planecie, ale czuje się w obowiązku pouczyć nas, że schroniska są przepełnione i zbrodnią (tak zbrodnią! )jest sprzedawanie psa zamiast jego adopcji.
W tym miejscu należy zadać pytanie – dlaczego, mimo iż nawet w szkołach indoktrynuje się dzieci, że nie należy kupować psów rasowych tylko adoptować ze schroniska i mimo, że na ulicach zobaczycie mnóstwo młodych osób z kundelkami na smyczy, to dlaczego schroniska są wciąż przepełnione. I to nie psami rasowymi tylko ofiarami leczniczych miotów, kaprysu pewnych pań, które postanowiły dać swojemu psu prawo do miłości ( autentyk!) i nie wykastrowały/ wysterylizowały zwierzęcia, bo przecież nie można go w ten sposób krzywdzić i okaleczać. Schroniska są pełne psiej biedy, bo albo piesek się znudził, albo sprawia problem, albo – „co najlepsze „– właściciel wyjeżdża za granicę i nie może zabrać go ze sobą. Psy rasowe, które straciły dom znajdą go stosunkowo szybko, ale kundelki ….:
Podsumowując – nastała moda na adopcje ze schroniska, nie zawsze przemyślane i odpowiedzialne, Brakuje wykwalifikowanych behawiorystów na usługach schronisk, którzy mogliby wspomóc merytorycznie i praktycznie osoby chętne, aby zaadoptować psa i wspierać proces adopcji, aby obie strony – pies i ludzka rodzina znalazły porozumienie, aby nie kończyło się dramatem odwiezienia psa do schroniska, bo jest kłopotliwy albo co gorsza uśpieniem, bo ludzka rodzina zaczęła się bać swojego psa. Jest również niezrozumiałe dla mnie przekonanie wśród ludu, że adoptowany pies powinien czuć wdzięczność za to, że został zabrany ze schroniska i jego warunki życia zmieniły się diametralnie. Aby nie być gołosłowną – taka sentencja została wygłoszona przez pewnego poważnego pana z wyższym wykształceniem i na eksponowanym stanowisku, gdy mój syn został ugryziony przez jego psa na tyle poważnie, że należało odwiedzić SOR aby przyszyć odgryzioną opuszkę palca. Pan ten był „zgorszony” postawą psa i udzielił mu gorzkiej reprymendy: Jesteś niewdzięcznym psem! A mogłeś całe życie spędzić w schronisku. Pies ten oczywiście niewiele z tego zrozumiał, lista osób i psów pogryzionych przez niego rosła, a rodzina zastraszona możliwością użycia zębów była owinięta wokół małego pazurka.
W obu przypadkach i adopcji i kupna psa należy podchodzić do sprawy rozsądnie i w sposób przemyślany. Działanie pochopne – w przypadku adopcji, bo jesteśmy eko i ratujemy planetę, w tym braci mniejszych, bez zastanowienia i rozważenia za i przeciw biegniemy do schroniska i zgarniamy do domu pierwszego psa ( albo dwa!), które wzbudzą litość, następnie rozpieszczamy je bez umiaru, bo takie biedne istotki zasługują na to co najlepsze- skutkuje opłakanym rezultatem.
Działanie pochopne – w przypadku kupna psa rasowego z hodowli, bo nam się podoba, bo sąsiad kupił podobnego i musimy mieć koniecznie takiego samego, bo pasuje nam do mebli ( też autentyczne!) itd., a nie zadaliśmy sobie trudu, aby poczytać o specyfice rasy i nie wiemy, czy pies lubi pokonywać dziennie 50 km, czy lubi leżeć na kanapie, czy uwielbia gonić rowerzystów z braku zwierzyny, czy przypadkiem nie toleruje dzieci, wymaga konsekwentnego prowadzenia i twardego przewodnika, wydziela specyficzny zapach, gubi sierść przez cały rok … ufff, można długo wymieniać, to również proszenie o kłopoty